Kultura.rze.pl

Wydarzenia:
- Dziś: 0
- Najbiższe 7 dni: 0
- W weekend: 0

Dom zły
16 lutego 2010



Produkcja: Polska
Rok produkcji: 2009
Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski, Łukasz Kośmicki






Pewnej deszczowej nocy Edward Środoń pojawia się przypadkowo w domu małżeństwa Dziabasów. Początkowa nieufność gospodarzy ustępuje miejsca tradycyjnej polskiej gościnności. Przybysz nie przypuszcza nawet, jak bardzo to spotkanie odmieni jego życie. Po kilku latach, w tym samym domu ekipa śledcza rozpoczyna dochodzenie. W progu ponownie staje Edward Środoń. Tym razem jego wizyta nie jest przypadkowa - ma pomóc w rekonstrukcji tajemniczych zdarzeń sprzed czterech lat. Prowadzący śledztwo porucznik Mróz odkrywa, że rozwiązanie zagadki może być niebezpieczne nie tylko dla podejrzanego. Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem. Porucznik zostanie wciągnięty w niebezpieczną grę, której stawką jest odkrycie przerażającej prawdy, na ujawnieniu której nie wszystkim jednak zależy. Prawda? Nie ma takiej...


Za sprawą słynnego i obsypanego nagrodami "Wesela" Wojciech Smarzowski udowodnił, że nie boi się kina i nie boi się też prawdy o nas. Bo jakże ona teraz w polskim filmie wygląda? Bogata, zakochana młodzież, wyśmigane galerie handlowe, każdy ma samochód, komóre, laptopa, palmtopa i generalnie żyje błogo i dostatnio. Chcielibyśmy żeby tak było. Twórcy o tym wiedzą i kręcą to co chcemy zobaczyć. Smarzowski kręci to co jest i tak jak jest, ewentualnie było. W "Weselu" nie bał się pokazać jak wielu z nas ciągle żyje. Jak w życiu kantuje, jak chla i jak w spiżarce na weselu swojej córki zdradza żonę i dupczy okoliczną cichodajkę. Nikt nie mówi że to standard. Nie wmawia się nam że tak jest wszędzie i ze wszystkimi ale jest. Gdzieś. Być może obok nas tuż za centrum handlowym. Teraz reżyser wziął się za rodowód takiego zachowania i takiej mentalności. W "Domu złym" wypuszcza nas w czasy PRL-u, w zabiedzone i zapomniane przez Boga tereny PGR-ów. I kto w nich siedzi? MY, Polacy. Żadna to fikcja, żadna dowolność. Po prostu bieda, spirol i zobojętnienie. Smarzowski bez skrępowania i z bezczelną dosłownością pokazuje nam skąd się wzięliśmy. Może nie wszyscy od odrażającego, i zachlanego Dziabasa ale z mniejszej lub większej beznadziei komunizmu. Nikt nas nie próbuje indoktrynować i mówić co było złe. Złe były po prostu czasy. Zły był dom, zły ustrój, zła milicja i ludzi wielu złych. Przez to właśnie że było jak było. My oglądamy historię która dzieje się dwutorowo. Milicja przywozi Edwarda Środonia na miejsce zbrodni, której to miał dokonać przed kilku laty. Przeplatane jest to retrospektywami z prawdziwych zdarzeń z udziałem Środonia i małżeństwa Dziabasów. Mamy doskonałe pole do oceny gdyż widzimy na własne oczy jak było naprawdę a jak "prawda" ma wyglądać według milicji. Jeszcze czujemy smród bimbru i dym dziesiątek wypalonych papierosów w trakcie libacji alkoholowej a już ktoś stara się nam wmówić że było inaczej. Nie tylko realizm stanowi o sile filmu Smarzowskiego ale też misternie uknuta intryga i wątek kryminalny. Mało tego reżyser wrzuca nas między wypłowiałe niebieskie mundury abyśmy mogli zobaczyć jakie tam paliło się piekło i jak wszyscy mieszali w kotle ze smołą. Czego oczekiwać od prostego chłopa w ubłoconych gumofilcach i przepoconej koszuli kiedy czysta, schludna i mądrzejsza władza nie stoi mentalnie nawet o poziom wyżej. Ryba psuje się od głowy a ludzie tacy jak Środoń czy Dziabas byli zaledwie łuskami. Sam koniec łańcucha pokarmowego. W tym sugestywnym przekazie ziemskiego bagna wielką rolę odegrali aktorzy. Smarzowski postawił na nazwiska z którym współpracował przy Weselu - Dziędziel, Topa, Jakubik. Na szczęście ta zawodowa uprzejmość nie byłą czysto symboliczna. Oni naprawdę świetnie się spisali. Kinga Preis jak zwykle skromna i oszczędna w środkach wyrazu a jednocześnie tak niesamowicie wyzywająca i tryskająca emocjami. Mniej do zaprezentowania miał Topa w roli Mroza jednak i on swoją surowością dał odpowiedni kontrast dla jego "kolegów", którzy częstują go przydziałowymi papierosami, klepią po plecach a jak już poklepią to zaraz za nimi donoszą na niego do władzy aby zyskać jakieś profity. Z kapitalnej strony znów pokazał się Jakubik, który poza przygłupami w marnych serialikach potrafi pokazać że jest świetnym aktorem dramatycznym. Jego Środoń to uosobienie wszystkich ludzkich cech. Jest zagubiony, ufny, optymistyczny, szczęśliwy, przerażony, i znów zrezygnowany. Tak wiele emocji i to trudnych emocji udało mu się przemycić do tej roli. Dziędziel jest klasą sam dla siebie. On nie gra, on po prostu jest postacią w którą się wciela. mentalność, słownictwo, zachowanie. Jemu nie da się nie wierzyć. Co prawda praktycznie powtórzył rolę z Wesela gdzie też układy, pieniądze okazały się ważniejsze od rodziny i doprowadziły do samozagłady ale jego chce się oglądać zawsze i w każdym wydaniu. Poza tym to właśnie jest mój jedyny minus dla filmu "Dom zły". Mimo różnicy czasów zbyt podobny jest do "Wesela". Szkielet opowieści jest łudząco podobny. Mam nadzieję jednak że Smarzowski nie zacznie kopiować sam siebie bo jak na razie wytworzył własny i niepowtarzalny styl którego próżno szukać w polskim kinie.


Wyjątkowy film. A wszystko dzięki odwadze reżysera, świetnym aktorom, pięknie surowym zdjęciom i niepokojącej muzyce. Bardzo dobry i trzymający w napięciu thriller. na tle większości krajowych produkcji to zdecydowana perła. Brawo.

Marcin Kawa, FilmNews




Nick
Treść komentarza
Wpisz ciąg znaków z poniższego obrazka
Kod obrazka